Ta cała historia zaczęła się dość niewinnie, gdyż zwykłe wydarzenia opisane na kartach tego opowiadania są przerażająco normalne i nikt nie widzi w nich zagrożenia. A zaczęło się to tak, jak każda dobra bajka. Daleko daleko stąd, a może nie tak daleko, chociaż wcale nie za górami, ale za światłami przy ul. Średzkiej we Wrocławiu zaczyna się ulica Dolnobrzeska. Tam to, pośród wielorodzinnych budynków mieszkalnych stoi mały domek z ciemnym dachem i beżową elewacją, otoczony wysokim płotem. Pewnego dnia, nasz syn Bartek wybiegł z łazienki wraz z przerażającym wrzaskiem, twierdząc, że jest tam potwór. Ponoć wystawił głowę z muszli klozetowej, kiedy Bartek poszedł się kąpać. Zbagatelizowaliśmy to zdarzenie - wszak dzieci mają bujną wyobraźnię i często opowiadają niestworzone historie. - Pewnie naoglądał się głupich bajek lub youtuberów. - stwierdził Iwo. Jednakże od tamtego dnia wydarzenia nabrały własnego, jakże nieoczekiwanego biegu. Pewnego razu popsuła się spłuczk...