Poranek “Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z nadchodzącym dniem. No nie mogę. (O kurwa… W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego). Mam niby jakieś obowiązki, a przecież – pustka, jakby zupełnie nie miało znaczenia czy wstanę czy nie wstanę, czy zrobię coś, czy nie zrobię (ja pierdolę), higiena, jedzenie, praca, jedzenie, praca, palenie, proszki, sen. (Ja pierdolę, kurwa).” Dzień Świra Oto i nadszedł ten dzień, bo jak ma coś nadejść to nadchodzi. Tak głosi mądrość ludowa i w zależność od tego jaki to lud, to mądrość jest taka, jak każdy widzi. W tym dniu, a była to sobota, obudziłem się jak zwykle o poranku, choć godzinę 5:50 w sobotę trudno nazwać porankiem. Wszak jest to środek nocy dla umordowanego pięciodniowym tygodniem pracy ludu roboczego. Wstałem lewą nogą, bo zazwyczaj tak wstaję, szybkim ruchem poprawiłem jaja, co by mi się nie gniotły i udałem się po poranną kawę. ...
Komentarze
Prześlij komentarz