Doktryna sześciu. Absurdalne opowiadanie SF, część 1/6
Stałem się nią. Ciemnością. Mrokiem mnie ludzie pyszni uczynili. Spychany wiecznie w otchłań społecznej izolacji stałem się tym, kim stać się miałem. Zapisane to było już dawno, przed wiekami, na kartach Księgi Przeznaczenia, spisanej krwią Upadłych Aniołów. Spoglądając w Otchłań nie wiedziałem, że ona patrzy na mnie. W ciszy nocy, w samotności poranka, karmiłem się nienawiścią wobec mych oprawców. Odrzucony przez kolegów i koleżanki z powodu mojego wyglądu, bez szans na życie społeczne, zająłem się sobą. Poszedłem tam, gdzie idą wyklęci. Na rubieże piekieł, w odmęty własnej świadomości. Zaczęło się niewinnie od książek. W fantazji znalazłem ukojenie i spokój. Żyłem w onirycznych światach, przeżywając życie, którego nie miałem. Zabijałem moich oprawców i powoli stawałem się Kimś. Granica między fantazją a życiem powoli się zacierała. To co było tylko manifestacją w mojej głowie, powoli materializowało się w realnym świecie. Na początku drobne, rzekłbyś nie istotne sprawy, ...