Podrywacz
Uwielbiam
poranki. Zakupy pachnącego pieczywa w lokalnej piekarni. Kocham chwile, kiedy
jestem samotnym klientem i przyjeżdża samochód z dostawą. Przybywa on zawsze chwilę po mnie. Jego przyjazd
zwiastuje drżące powietrze i głos Zenka Martyniuka. Kierowcą jest mój ulubiony
Janusz Podrywania, właściciel brzuszka i sumiastego wąsa. Wysiada on z auta zawsze z
trzaskiem drzwi. Podciąga spodnie na opadający brzuch i rusza w stronę budki z
pieczywem. Zamaszystym ruchem otwiera drzwi i opadającym w dół głosem, szkolnym
na zajęciach dla zawodowych podrywaczy, zagaduje:
- Witaj moja
piękna – zwraca się do ekspedientki, głosem niskim, męskim i uwodzicielskim
jednocześnie nawiązując głęboki kontakt wzrokowy. Ona się wówczas czerwieni.
I tak było
dzisiaj. Wysiadł i zagadał, a ja byłem zachwycony sytuacją. Uroda pana -
robotniczo-chłopska, twarz ziemniaczano-buraczana, rumiana jak po małpce,
sumiasty wąs i brzuch. Wszystko to nie przeszkadzało temu Casanovie barów
mlecznych oczarować kobietę. Ale dziś wkroczył na poziom mistrzowski.
- Witaj moja
piękna – powiedział opadającym w dół niskim głosem i spojrzał na chwilę prosto
w jej wielkie oczy. Potem, ruchem zawodowego podrywacza spuścił wzrok na podłogę
i zaczerwienił się. Ona zamarła w oczekiwaniu, Kiedy uniósł głowę do góry, jego
oczy wyrażały nienawiść, twarz była czerwona nie ze wstydu a złości. Żyły na
czole wyraziste, wydawały się pękać i bałem się, że go własna krew zaleje.
- Ale kurwa
mrówek nie spryskałaś głupia babo – wycedził prze zęby, wywołując u ekspedientki
absolutną uległość.
- Mistrz –
powiedziałem puszczając oko do sprzedawczyni i zamówiłem pieczywo. Pozycjonując
się na podrywacza z klasą.
Komentarze
Prześlij komentarz