Krzywa cukrowa
To miał być
zwykły dzień. Mężczyzna obudził się po całkiem dobrze przespanej nocy. Jak co
rano wstał z łóżka i poszedł zaparzyć kawę. Odsłonił zasłony w oknie i spojrzał
na spowitą w porannej mgle ulicę. Pomarańczowe światła lamp sodowych stopniowo
przegrywały walkę ze świtem. Ich światła odbijały się od mokrej nawierzchni
ulicy. Farbowały unoszącą się smugę delikatnej mgły. Mężczyzna zamarł z kubkiem
kawy uniesionym do ust, dokładnie w tym momencie, w którym jego usta dotknęły
obrzeża kubka. Po jego zaspanej twarzy przebiegł grymas, który mógł wskazywać,
że myśli. Odstawił kubek na stół i wyłączył ekspres. Dziś będzie miał badaną
krew. Musi być na czczo. Bez pośpiechu przygotował sobie kanapki, spakował
laptopa i wykonał poranną toaletę. Pamiętał, aby nie myć zębów, gdyż może to
zniekształcić wyniki badań. Ubrany w garnitur wsiadł do swojego samochodu i
ruszył do przychodni. Nie miał daleko, przychodnia znajdowała się około pół
kilometra o miejsca jego zamieszkania, ale nie po to posiadał olbrzymiego
leksusa, aby spacerować tam, gdzie mógł podjechać. W przychodni było dużo
ludzi. Każdy zakatarzony i zmęczony. Niosący swój ból choroby w ręce dobrego
lekarza. W punkcie pobrań ni było kolejki i po załatwieniu krótkich formalności
udał się do gabinetu. Rozsiadł się w fotelu i oddał się w ręce technika ds.
pobierania krwi.
- Jak Pan znosi
pobieranie krwi? – zapytała kobieta zaciskając opaskę na jego lewym ramieniu
- Dobrze-
powiedział mężczyzna i odwrócił wzrok.
Ukucie było delikatne,
lewo odczuwalne.
- Teraz pobiorę
Panu krew – komentowała pracownica punktu pobrań. – Jeszcze chwilę. O już. –
Powiedziała przykładając wacik – Proszę to tak przetrzymać z 5 minut.
Mężczyzna
odwrócił wzrok i ujrzał leżącą obok próbówek dużą szklaną strzykawkę,
opróżnioną do końca. Z igły wystawała jeszcze kropla niebieskiego, świecącego
swoim światłem płynu.
- Chyba Pani mi
tego nie wstrzyknęła – powiedział wskazując brodą strzykawkę.
- Ależ tak. Niech
się Pan nie boi. Proszę uciskać żyłę, bo to wyjdzie.
- Ale co kurwa
wyjdzie! – wrzasnął mężczyzna i odsunął wacik. W tym samym momencie z
niewielkiej dziurki po ukuciu zaczęły wychodzić długie, wąskie jak nici, wijące
się robaki.
- Proszę
przyciskać – powiedziała kobieta, zmuszając go do spokoju. – One muszę się
odnaleźć. Za pięć minut będzie po wszystkim. Ruszą w stronę mózgu i będzie mógł
Pan odstawić wacik.
- Ale jak to po
wszystkim? – wyjąkał zaszokowany.
- Normalnie. Będą
już wiedziały, dokąd idą.
- Ale kto będzie
wiedział?
- No te robaczki.
- Ale co one
zrobią?
- Zadadzą Panu
wielki ból i cierpienie. Dotrą do mózgu i wejdą w co najmniej 16 ośrodków, o
których wiadomo, że przetwarzają czuciowe lub emocjonalne aspekty bólu. To
będzie piekło na ziemi. Ale jest konieczne. Jestem z Pana bardzo dumna. Umówiłabym
się nawet z Panem, ale nie przeżyje pan tego dnia.
- Ale jak to? Ja
protestuję! Domagam się rozmowy z kierownikiem?
- A o czym?
- O tym co mi
Pani zrobiła!
- A co ja panu
wstrzyknęłam?
- No robaczki?
- Niech Pan nie
będzie niedorzeczny. Nikt panu nie uwierzy. Poza tym jest pan wybranym. Wielu
czeka na Pana cierpienie. Z tego bólu zrodzi się ktoś, na kogo czekamy.
- Co mi tu
pieprzy! Wezwę policję!
- Bardzo proszę!
Mężczyzna
wyciągnął komórkę ale w tym momencie poczuł przeżywający ból ręki, jaki towarzyszy
przypalaniu skóry.
- Aaaa – krzyknął
i złapał się na dłoń.
- Zaczyna się –
krzyknęła podniecona kobieta i podbiegła do szafy. Mężczyzna opadł na podłogę i
zwijał się konwulsjach, wrzeszcząc z bólu i cierpienia. Jego wrzaski były
nieludzkie. Potworne.
W tym czasie
kobieta wyjęła z torebki czarną kredę i narysowała na podłodze okrąg, który
wypełniła dziwnymi znakami. Znaki rezonansowały z krzykiem mężczyzny. Czym
głośniej krzyczał tym jaśniej się jarzyły. Jego ból i cierpienie zainteresowały
istotę żyjącą gdzieś tam głęboko w Szeolu. Przyciągało ją jego cierpienie i
ból. Odpowiadała na wezwanie. W tym pozbawionym radości istnienia i życia miejscu
krzyk kogoś bardziej cierpiącego był jak wezwanie, na które trzeba było
odpowiedzieć. Demon uniósł rogatą głowę i zaczął się powoli unosić do góry.
Wyburzał się na powierzchnię świata, aby zaczerpnąć powietrza. Pielęgnowana
przez setki lat nienawiść do tych, którzy go tu zagnali zapulsował zbawczym
życiem w jego ciele. Rytuał się rozpoczął.
Tymczasem mężczyzna
szamotał się i wrzeszczał. Jego krzyki przypomniały cierpienia człowieka żywcem
obdzieranego ze skóry. Znaki na kole jarzyły się rubinową barwą a nieliczne
płonęły. W pewnym momencie pośrodku koła pojawiła się czarna plama, która rosła
i rosła, niczym bąbel z ropy naftowej. Unosiła się i nabierała kształtów. Po
jakimś czasie bąbel eksplodował z głośnym hukiem a czarna maź rozlała się po
pokoju. Rogata istota, o potwornie powykrzywianym ciele stała pośrodku koła
spoglądając z radością na wijącego się bólach mężczyznę.
- Zabij go –
polecił demon.
Kobieta
przyklęknęła i podcięła mężczyźnie gardło skalpelem. Krew rozlała się po
podłodze a jej stróżka zmyła kawałek koła, namalowanego kredą.
- Nareszcie
wolny! Ryknął demon, wyrywając kręgosłup kobiecie.
Komentarze
Prześlij komentarz