O robocie i smoku - moje zgłoszenie Ogólnopolski Konkurs Literacki "Opowiedz mi swoją bajkę" ( niestety bez sukcesu)
Pewien dzielny robot przemierzał galaktykę w poszukiwaniu smoków. Odwiedzał przedziwne krainy, w których wypytywał mieszkańców o smoki. Pomimo tego, że widział tysiące światów i spotkał przeróżne istoty, nikt nigdzie smoka nie widział.
Zasmucił się robot i powiedział do siebie, kiedy opuszczał kolejną planetę:
-Już od tysiąca lat podróżujesz po galaktyce a smoków nie ma. Śrubki już Tobie zardzewiały i olej w stawach się zestarzał. Czas porzucić marzenia i powrócić do domu.
Spojrzał na ścianę, na której rozpościerała się mapa galaktyki. Różnokolorowe pinezki oznaczały planety, które już odwiedzał. Tylko jedna planeta nie miała pinezki. Zbliżył się do mapy i poprawił robo-okulary.
- Co my tu mamy – palcem stukał w niewielki punkcik – Planeta wulkaniczna, bardzo ciepła, temperatura powierzchni wynosi 460°C. Tak, jej powierzchnia jest pokryta gęstą atmosferą, która składa się głównie z dwutlenku węgla. Może jednak żyją tam smoki?
Uradowany myślą pobiegł do sterowni i zasiadł na fotelu Astrogatora. Pociągnął czerwoną dźwignię i ruszył pędem przed siebie. Wyminął rój meteorytów oraz bardzo niebezpieczną czarną dziurę, z której wyłoniła się kosmiczna murena. O mały włos połknęła by rakietę, gdyby nie silna grawitacja, która powrotem ją wciągnęła. Aby umilić sobie podróż, wyciągnął z szuflady starą książę, którą do snu czytała mu mama, kiedy był jeszcze niewielkim automatem. To z niej dowiedział się o smokach. Według legend wywodzących się z tajemniczej Ziemi, gdzieś w odległej krainie, w której rządził Król Krak, żył Smok Wawelski. W dawnych czasach podróżował po świecie, pojazdem, który nazywał się automobilem. Wówczas na świecie żyło wiele smoków, które były przyjazne. Niestety pewnego dnia po prostu zniknęły. Rozmarzył się robot na myśl o spotkaniu ze smokiem i wspólnej herbatce. Jego oczy zrobił się ciężkie i zasnął. Obudziło go drżenie rakiety podczas wejścia a atmosferę i głośny ryk silników hamowania. Kiedy rakieta osidła na ziemi a tumany kurzu opadły, założył robot czapkę z daszkiem i sandały wyszedł z rakiety. Na zewnątrz faktycznie było gorąco. Wiał wiatr, który niósł gorący pył a niebo było pomarańczowe. Kiedy postawił stopy na ziemi, z kraterów otaczających rakietę zaczęły ciekawie wynurzać się robaki, przypominające różowe palce z oczami. Falowały na wietrze śpiewając kołysankę.
- Dzień dobry – Robot zaczął się rozglądać, ale nie mógł znaleźć właściciela głosu.
- Na dole gapo.
Tuż pod jego stopami, stał niewielki kaktus, który uważnie mu się przyglądał.
- A to ty umiesz mówić – robot przyklęknął na jedno kolano, aby lepiej widzieć rozmówcę.
- A czemu się dziwisz? U nas wszystkie kaktusy mówią – dumnie nastroszył swoje kolce
- A ile was jest?
- Zasadniczo jestem sam, więc skoro ja mówię, to znaczy, że wszyscy mówią – kaktus zzieleniał jeszcze bardziej.
- A czy zawsze tutaj tak wieje? Ten pył jest niezdrowy dla moich trybików – robot wciągnął olejarkę z kieszeni i zaczął się smarować.– Mama zawsze mówiła abym uważał na wiatr z pyłem, bo można dostać robo-reumatyzmu.
- Wieje tylko wtedy, kiedy Smok Wawelski sprząta swoją pieczarę – kaktus wyciągnął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne i założył je sobie na oczy.
- To on istnieje! – robot wyskoczył z radości do góry a potem delikatnie ujął kaktusa w dłonie i podniósł go do oczu.
- A czemu miałby nie istnieć? Istnieje i czasem mnie odwiedza.- kaktusik ściągnął okulary na nos i uważnie mu się przyglądał.
- A czy zaprowadzisz mnie do niego? Ja całe życie szukam smoków. Przemierzyłem galaktykę wzdłuż i wszerz, aby odnaleźć smoka.
- No to go znalazłeś – potężny tubalny głos dobiegł go z tyłu – Ja również długo na Ciebie czekałem. Nazywam się Smok Wawelski – olbrzymie zielona dłoń zacisnęła się delikatnie na ramieniu robota. – Zapraszam Ciebie na herbatę z doskonałym ciastem drożdżowym. Opowiesz mi wszystko! Tylko odstaw kaktusika na ziemię, on nie lubi się przemieszczać.
Pieczara smoka była urządzona wybornie. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające jakieś starożytne miasto oraz różne rodzaje broni, których robot nie znał. Smok, ubrany w bardzo elegancki smoking, podał robotowi filiżankę gorącej herbaty.
- To herbata olejowa, doskonała na pustynne warunki. Ja napiję się miętowej, aby odświeżyć oddech. - Smok Wawelskich delikatnie chwycił filiżankę herbaty i pociągnął łyczek – Opowiedz mi o sobie.
- Nazywam się Tapix, jestem robotem piątej generacji. Urodziłem się dawno temu na odległej planecie, której nazwy niestety już nie pamiętam. Odkąd mama czytała mi tą książkę – wyciągnął stary egzemplarz i położył na stoliku – zawsze marzyłem, aby spotkać smoka. Z tego marzenia wzięła się moja wielka podróż. Zwiedziłem galaktykę wzdłuż i wszerz. Poznałem niezliczone krainy oraz wspaniałe istoty, ale smoka nigdzie nie spotkałem. I kiedy już zrezygnowałem i postanowiłem wracać do domu, odkryłem na mojej mapie, że tylko jednej planety nie odwiedziłem no i jestem tutaj.
- Wyborna historia – Smok Wawelski wyciągnął z szuflady pudełko czekoladek i poczęstował gościa – Ja tutaj przybyłem bardzo dawno temu. To rodzinna planeta wszystkich smoków. Mieszkają nas tu tysiące.
- Tysiące! – robotowi aż żarówki w oczach zaświeciły na zielono
- Jest Mlekopij, Burczybrzuch, OgnioKaszl, Bazyliszek, jest Brzuchaczek i Plamiaczek – Smok Wawelski wliczał na placach imiona smoków – a to tylko najbliżsi sąsiedzi.
- A dlaczego mieszkacie tutaj wszyscy a nie na innych światach? Przecież kiedyś mieszkaliście na innych światach?
Smok Wawelski położył ręce na brzuchu i zamyślił się.
- Moim domem był Kraków, pradawna stolica Polaków. Byłem bliskim przyjacielem Króla Kraka. Ale z czasem poczułem, że nie pasuję już do tamtego świata. Czas smoków minął. Ich miejsce zastąpiły maszyny. Dlatego udałem się na planetę, na której się urodziłem. To dom wszystkich smoków. Powiedz mi drogi Tapixie, skoro mnie już znalazłeś, co teraz zrobisz.
- Tego nie wiem. Całe życie szukałem smoków a kiedy je znalazłem, nie wiem co dalej.
- Jesteś rozczarowany? – smok dolał sobie herbatki
- Nie jestem. Ale ja całe życie szukałem, ale nie wiedziałem co się stanie kiedy znajdę Ciebie.
- Tak to bywa mój drogi, Tak to bywa – Smok Wawelski poklepał robota, który wyraźnie posmutniał.
- Zostań z nami, będziesz jedynym robotem pośród smoków. Moi przyjaciele marzą o tym aby spotkać robota. Nam też mama czytała bajki o robotach do snu.
Smok Wawelski wyciągnął z kieszeni niewielki tomik Bajek Robotów Stanisława Lema i położył je na stoliku obok książki o smokach.
Komentarze
Prześlij komentarz